
Dzisiaj z samego rana pobiegłam do liska.
Był już zdrów więc opuścił szpital. Pielęgniarka dała mi wspaniały strój lekarski no i... od tego wszystko się zaczęło.
Umówiłam się z moją przyjaciółką, o 11 w szpitalu. Miałyśmy zabawić się w "pacjenta i pielęgniarkę". Kazałam przyjaciółce położyć się na łóżku i po chwili zaczęły się badania i operacje.

Wzięłam z półki wodę i wlałam ją do szklanki po czym oddałam ją "pacjentce". Za późno zorientowałam się, że był to silny środek usypiający. Przyjaciółka zaczęła się kiwać, głośno ziewnęła i padła na poduszki.
Z jej łapki wyleciała szklanka i rozprysła się na tysiące kawałeczków szkła.
Przestraszona nie na żarty zabrałam z półki książkę i poczęłam wertować stronice "Grubej księgi Medycyny- Tom 1". Po dłuższym czasie zerkania ukosa na przyjaciółkę i szukaniu odpowiedniej strony w końcu znalazłam obrazek usypiającej pandy z przypisaną nazwą "Esycytylia Mariune". Podążałam oczami po tekście i znalazłam antidotum na tą truciznę. Był to kwiat snów rosnący tylko na... Bitterlandii wyspie złączonej z zielonymi łąkami i lasami Panfu na której panował zły czarodziej Evron:
- No nie tylko tego mi tu brakowało. Gorzej być nie może- powiedziałam do siebie.
A jednak mogło być gorzej! Rozpętała się straszliwa burza:
- No nic. Trzeba iść.
I poszłam, ale nie w kierunku Bitterlandii, ale do mojej chatki. Kanapki, kompas, lupę, płaszczyk, namiot do składania, książkę medycyny i coś do picia spakowałam do plecaka. Zabrałam ze sobą moją Foxille i ruszyłam w stronę ciemnych chmur Bitterlandii.

CDN

Super ^^.
OdpowiedzUsuńMasz pomysły.
Dzięki za rolę ;d