Opowiadanie by Dziennikarz @Emilka@
z cyklu "Wyprawy w nieznane"
pt. "Pechowa sobota i obraz czarnego kota"
To już dzisiaj - mój wyjazd do cioci w górach. Coś cudownego. Te wszystkie wzniesienia, krajobrazy i szczyty! Zabawa taka nie byle jaka! Spakowane torby, już czas... na trasę! Ciocia Magda obiecała
mi, że przyjedzie po mnie. Mam czekać pod chatką, lecz pojawił się pewien problem. Zniesienie
wszystkich toreb z wysokiego drzewa to nie prosta sprawa. Może coś wymyśle, ale to szybko, bo nie ma czasu na zbędne przemyślenia. Otwarłam drzwi, a niedaleko nich leżały pakunki. NAGLE... Trach, bach, bęc! Wszystkie walizki i torby spadały na ziemię. No to jeden problem mam z głowy.
Phi, do przyjazdu cioci zostały całe 2 godziny. Dla mnie to 100 lat przygotowań. Przynajmniej już torby mam na dole. Teraz jedzenie na wynos. Czternaście kanapek wystarczy? Dołóżmy do tego pięć jabłek, siedem bananów, wodę mineralną. Jedzonko przygotowane! Teraz ubrania i bagaż będzie cały gotowy. Jedna sukienka... O nie! Moja szafa okazała się pusta! Co ja teraz spakuje?
Jest jedno wyjście. Wypranie ubrań ręcznie. Trochę się na tym zapracowałam, ale wyprawa to wyprawa. Pobiegłam do kuchni. Nad kuchenką wisiał obraz czarnego kota namalowany przez właśnie tą ciocię Magdę. Opowiadała mi ona, że jeżeli obraz spadnie i jego ramka się rozbije będę miała nieszczęście przez cały następny tydzień. Okno samo się otworzyło i zawiał mocny wiatr. Czarny kot w ramce zachwiał się i spadł. Czy dzisiaj nie jest piątek 13-nastego? Raczej sobota 23-ego. Cały kolejny tydzień będzie nieszczęśliwy, czyli cały pobyt u ciotki. A niech to. Jeszcze zostało pół godziny do przyjazdu Cioci Magdy i wreszcie wyjazd w góry. Spojrzałam przez okno, runęła ulewa, a moje bagaże na podwórku. Migiem poleciałam na dwór. Wszystkie torby zostały dostarczone do domu. Zmęczona przeciwnościami losu zasnęłam na fotelu, aż do chwili, kiedy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Przebudziłam się i otworzyłam. Była to ciocia! Byłam taka szczęśliwa! Zabrała moje pakunki od siedmiu boleści i włożyła do bagażnika. Kazała mi wsiąść do samochodu. Zasiadła za kierownicą i wreszcie wyjechałyśmy!
Ale się ciesze! Ciekawe co mnie spotka na miejscu...
CDN.
z cyklu "Wyprawy w nieznane"
pt. "Pechowa sobota i obraz czarnego kota"
To już dzisiaj - mój wyjazd do cioci w górach. Coś cudownego. Te wszystkie wzniesienia, krajobrazy i szczyty! Zabawa taka nie byle jaka! Spakowane torby, już czas... na trasę! Ciocia Magda obiecała
mi, że przyjedzie po mnie. Mam czekać pod chatką, lecz pojawił się pewien problem. Zniesienie
wszystkich toreb z wysokiego drzewa to nie prosta sprawa. Może coś wymyśle, ale to szybko, bo nie ma czasu na zbędne przemyślenia. Otwarłam drzwi, a niedaleko nich leżały pakunki. NAGLE... Trach, bach, bęc! Wszystkie walizki i torby spadały na ziemię. No to jeden problem mam z głowy.
Phi, do przyjazdu cioci zostały całe 2 godziny. Dla mnie to 100 lat przygotowań. Przynajmniej już torby mam na dole. Teraz jedzenie na wynos. Czternaście kanapek wystarczy? Dołóżmy do tego pięć jabłek, siedem bananów, wodę mineralną. Jedzonko przygotowane! Teraz ubrania i bagaż będzie cały gotowy. Jedna sukienka... O nie! Moja szafa okazała się pusta! Co ja teraz spakuje?
Jest jedno wyjście. Wypranie ubrań ręcznie. Trochę się na tym zapracowałam, ale wyprawa to wyprawa. Pobiegłam do kuchni. Nad kuchenką wisiał obraz czarnego kota namalowany przez właśnie tą ciocię Magdę. Opowiadała mi ona, że jeżeli obraz spadnie i jego ramka się rozbije będę miała nieszczęście przez cały następny tydzień. Okno samo się otworzyło i zawiał mocny wiatr. Czarny kot w ramce zachwiał się i spadł. Czy dzisiaj nie jest piątek 13-nastego? Raczej sobota 23-ego. Cały kolejny tydzień będzie nieszczęśliwy, czyli cały pobyt u ciotki. A niech to. Jeszcze zostało pół godziny do przyjazdu Cioci Magdy i wreszcie wyjazd w góry. Spojrzałam przez okno, runęła ulewa, a moje bagaże na podwórku. Migiem poleciałam na dwór. Wszystkie torby zostały dostarczone do domu. Zmęczona przeciwnościami losu zasnęłam na fotelu, aż do chwili, kiedy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Przebudziłam się i otworzyłam. Była to ciocia! Byłam taka szczęśliwa! Zabrała moje pakunki od siedmiu boleści i włożyła do bagażnika. Kazała mi wsiąść do samochodu. Zasiadła za kierownicą i wreszcie wyjechałyśmy!
Ale się ciesze! Ciekawe co mnie spotka na miejscu...
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz