Na samym początku chciałem wszystkich przeprosić za to, że tak długo trzeba było czekać na to moje opowiadanie. Postaram się pisać częściej, ale nie zawsze się to będzie udawać.
A teraz chciałem opowiedzieć Wam pewną wakacyjną historię:
Był ciepły letni poranek. Myślałem, że to będzie dzień jak co dzień, ale się wielce myliłem.
Wstałem o 8:00, jak zwykle w wakacje. Szybko zjadłem śniadanie, umyłem się, a potem ubrałem. Chwilę później pobiegłem do Miasta po gazetę. Tego dnia byłem bardzo zamyślony, więc ciągle na coś wpadałem lub się przewracałem. Myślałem o każdej rzeczy tylko nie o biegu. Bardzo mnie zdziwił mój brak koncentracji, ale w tym momencie coś innego zaprzątało moją głowę, a mianowicie brak pand na ulicach, w domach i również w sklepach. Tylko od czasu do czasu spotykałem jakiegoś przechodnia. Każdego pytałem się o powód braku ruchu na drogach. Niestety tylko jedna przyjazna pani opowiedziała mi o wielkich zawodach w piłce nożnej, w których główną nagrodą był Puchar Miasta. Totalnie o nich zapomniałem, a miałem przecież ćwiczyć z moją drużyną! I co ja miałem zrobić?
Pobiegłem ile miałem sił w moich pandzich łapkach na Boisko z myślą, że mój mecz kwalifikacyjny się jeszcze nie rozpoczął. Miałem szczęście, bo moja drużyna się dopiero przebierała. Szybko zacząłem ubierać strój bramkarza, a przy okazji opowiedziałem całą historię przyjaciołom. Po prostu nie mogli w to uwierzyć.
Rozpoczął się pierwszy mecz. Broniłem w nim wszystkie strzały przeciwników i moja drużyna zwyciężyła. Podobnie było z pozostałymi spotkaniami.
I nareszcie rozpoczął się mecz finałowy. Podszedłem do niego z mieszanymi uczuciami: z jednej strony byłem szczęśliwy i zdziwiony, a z drugiej obawiałem się tego spotkania. Może jednak szczęście mi dopisze? - pomyślałem.
Minęła pierwsza połowa, a nadal było 0:0. Właśnie kończyła się przerwa i wchodziliśmy na murawę. Ledwo rozległ się gwizdek sędziego a ja znowu byłem rozkojarzony. Z tej mojej słabości skorzystał rywal i strzelił dwa gole, niestety, już nie do odrobienia...
Stało się. Moja drużyna przegrała 2:0 i to przeze mnie! Ale to nic. Przecież puchar za II miejsce też jest całkiem niezły, a w dodatku miała go wręczyć sama pani burmistrz.
Nadeszła chwila dekoracji medalistów. Ku mojemu zdziwieniu , trofea wręczała ta miła kobieta, którą spotkałem w Mieście. Okazało się, że to była właśnie pani burmistrz!
Niestety najgorsze w tym było to, że źle złapałem puchar i złamałem rękę. Przez to musiałem dwa tygodnie siedzieć w domu z ręką w gipsie! Na szczęście mam swoich przyjaciół, którzy odwiedzają mnie w zdrowiu i w chorobie. Tym razem także nie zawiedli.
The end!
I to już koniec mojej historii. Już niedługo spiszę kolejną część i pokażę Wam!
Do napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz