Kliknij !



Sekretarze

Sekretarze
Kliknij!

Wybierz język!

piątek, 15 października 2010

Roztargniony bylem, przez to sobie bigosu naważyłem


Na samym początku chciałem wszystkich przeprosić za to, że tak długo trzeba było czekać na to moje opowiadanie. Postaram się pisać częściej, ale nie zawsze się to będzie udawać.

A teraz chciałem opowiedzieć Wam pewną wakacyjną historię:

Był ciepły letni poranek. Myślałem, że to będzie dzień jak co dzień, ale się wielce myliłem.
Wstałem o 8:00, jak zwykle w wakacje. Szybko zjadłem śniadanie, umyłem się, a potem ubrałem. Chwilę później pobiegłem do Miasta po gazetę. Tego dnia byłem bardzo zamyślony, więc ciągle na coś wpadałem lub się przewracałem. Myślałem o każdej rzeczy tylko nie o biegu. Bardzo mnie zdziwił mój brak koncentracji, ale w tym momencie coś innego zaprzątało moją głowę, a mianowicie brak pand na ulicach, w domach i również w sklepach. Tylko od czasu do czasu spotykałem jakiegoś przechodnia. Każdego pytałem się o powód braku ruchu na drogach. Niestety tylko jedna przyjazna pani opowiedziała mi o wielkich zawodach w piłce nożnej, w których główną nagrodą był Puchar Miasta. Totalnie o nich zapomniałem, a miałem przecież ćwiczyć z moją drużyną! I co ja miałem zrobić?
Pobiegłem ile miałem sił w moich pandzich łapkach na Boisko z myślą, że mój mecz kwalifikacyjny się jeszcze nie rozpoczął. Miałem szczęście, bo moja drużyna się dopiero przebierała. Szybko zacząłem ubierać strój bramkarza, a przy okazji opowiedziałem całą historię przyjaciołom. Po prostu nie mogli w to uwierzyć.
Rozpoczął się pierwszy mecz. Broniłem w nim wszystkie strzały przeciwników i moja drużyna zwyciężyła. Podobnie było z pozostałymi spotkaniami.
I nareszcie rozpoczął się mecz finałowy. Podszedłem do niego z mieszanymi uczuciami: z jednej strony byłem szczęśliwy i zdziwiony, a z drugiej obawiałem się tego spotkania. Może jednak szczęście mi dopisze? - pomyślałem.
Minęła pierwsza połowa, a nadal było 0:0. Właśnie kończyła się przerwa i wchodziliśmy na murawę. Ledwo rozległ się gwizdek sędziego a ja znowu byłem rozkojarzony. Z tej mojej słabości skorzystał rywal i strzelił dwa gole, niestety, już nie do odrobienia...
Stało się. Moja drużyna przegrała 2:0 i to przeze mnie! Ale to nic. Przecież puchar za II miejsce też jest całkiem niezły, a w dodatku miała go wręczyć sama pani burmistrz.
Nadeszła chwila dekoracji medalistów. Ku mojemu zdziwieniu , trofea wręczała ta miła kobieta, którą spotkałem w Mieście. Okazało się, że to była właśnie pani burmistrz!
Niestety najgorsze w tym było to, że źle złapałem puchar i złamałem rękę. Przez to musiałem dwa tygodnie siedzieć w domu z ręką w gipsie! Na szczęście mam swoich przyjaciół, którzy odwiedzają mnie w zdrowiu i w chorobie. Tym razem także nie zawiedli.


The end!

I to już koniec mojej historii. Już niedługo spiszę kolejną część i pokażę Wam!
Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz